Saturday, October 27, 2007
Funio - kukurydziana przygoda
W środku potwierdza pierwsze spostrzeżenie. Nie kryje niespodzianki, tylko klasyczną mieszankę prostych składników (chrupki kukurydziane, papryka i otoczka tłuszczowa).
Wewnątrz wygląda tak:
Plusem Funia, w odróżnieniu od tradycyjnych czipsów, jest brak armii konserwantów i umiarkowana ilość tłuszczu. Nie zwojował mojego żołądka, ale debiut u mnie ma zaliczony. Następnym razem jednak wezmę warkocz kukurydziany.
Friday, October 26, 2007
Proszę pospieszyć wsiadanie!
Sunday, October 7, 2007
Friday, October 5, 2007
Baczność, czyli refleksje oczekującego pasażera
Stanie na baczność kojarzy mi się z dzieciństwem. Mając kilka lat lubiłem oglądać telewizyjne relacje z uroczystości państwowych. Kompania honorowa, urzędnicy państwowi, salwy z karabinów, powiewająca flaga. W czasie, gdy grano hymn Polski stawałem na baczność i niczym zahipnotyzowany wpatrywałem się w szklany ekran. Dlaczego o tym piszę? Czekając na pociąg, tym razem relacji Warszawa – Sopot, zobaczyłem słowo „baczność” użyte w intrygującym kontekście i odżyły wspomnienia.
Miejscem akcji, podobnie jak w poprzednim felietonie, jest Dworzec Centralny w Warszawie, a konkretnie peron drugi. O tym co tam robiłem wspomniałem we wstępie, teraz napiszę małe co nieco o tablicy, jaką zamieszczono przy torach. Napis na niej głosi:
„Baczność! Przewody sieci trakcyjnej są pod napięciem! Dotknięcie grozi śmiercią!”
Pierwsze słowo wprawia człowieka w osłupienie i konsternację. Baczność? Przed kim i po co? Dalsza lektura notki informacyjnej daje lepsze rozeznanie, i pozwala przypuszczać, że cześć i szacunek należą się przewodom sieci trakcyjnej. Dlaczego? Bo są one pod napięciem i ich dotknięcie grozi śmiercią, a tego chcielibyśmy uniknąć. Dla uwiarygodnienia przekazu obok napisu umieszczono dwie krwiste błyskawice.
Dlaczego zacząłem zastanawiać nad komunikatem? Może sprzyjała temu późna pora i w połączeniu ze zmęczeniem powstał odpowiedni nastrój do rozważań nad, na pierwszy rzut oka, zwyczajną tablicą informacyjną? Albo słowo „baczność” okazało się kluczem otwierającym drzwiczki do zakurzonych pokładów podświadomości?
W międzyczasie pani z informacji przekazała komunikat o najbliższym pociągu jadącym do Moskwy. Jesteśmy w Unii Europejskiej, więc komunikat odczytano w czterech językach: polskim, rosyjskim, niemieckim i angielskim. Jednak sposób w jaki to zrobiła pozwalał zastanawiać się, czy przez przypadek nie jest to dialekt zambijski albo język rodowitych mieszkańców Grenlandii. Nawet język polski brzmiał obco, a scena przypominała tą z końcówki kultowego „Misia”. Może odczytywanie komunikatów w obcym języku zbiegło się z przerwą na lunch? Pytanie, czy w takim razie lunch trwa całą dobę?
Do odjazdu pozostało kilka minut. Wstałem z ławki, aby przygotować się mentalnie do pojawienia się na peronie pociągu pospiesznego do Kołobrzegu. W tym samym momencie na tor znajdujący się po drugiej stronie wjechał pociąg do Moskwy, o czym poinformowała podróżnych pani z informacji, uwaga, płynnie czytając komunikat w czterech językach. Przerwa na lunch się skończyła, pomyślałem. Skąd ta metamorfoza?, zapytałem się rozglądając się uważnie po twarzach oczekujących na przybycie pośpiesznego do Kołobrzegu.
Olśniło mnie! Zrozumiałem sens umieszczenia słowa „baczność” na tablicy informacyjnej. Otóż odnosiło się ono nie do przewodów sieci trakcyjnej, ale do prawidłowej postawy przy wysłuchiwaniu informacji przekazywanej przez kobietę z personelu dworca. Pozycja siedząca utrudnia poprawne przyswojenie komunikatu, przy okazji będąc oznaką nonszalancji wobec ludzi pracy z Dworca Centralnego. Pewnie tylko ja, i kilku pasażerów oblegających nieliczne ławki, miało problemy ze zrozumieniem wiadomości o pociągu do Moskwy. Tak to jest, jak zapomina się lekcje z dzieciństwa, i stanie na baczność rezerwuje się jedynie dla świąt państwowych.